środa, 13 kwietnia 2016

Połączenie Pottera z Narnią w wersji dla bardziej dojrzałych widzów - czyli bezspoilerowa recenzja pierwszego sezonu The Magicians.


The Magicians to serial stacji SyFy będący ekranizacją popularnej serii Leva Grossmana Fillory. Początkowo podchodziłam do niego sceptycznie, zniechęcona niezbyt pochlebnymi opiniami. Z czasem zakochałam się bezwarunkowo i z niecierpliwością czekałam na następne odcinki. 

Główny bohater - Quentin Coldwater - nie jest typowym przedstawicielem postaci pierwszoplanowych ostatnich lat. Brak mu pewności siebie, jąka się, walczy z wewnętrznymi demonami i depresją. Dlatego też z chęcią pogrąża się w (jak mu się wydaje) fikcyjnym świecie pełnym magii, Fillory. Wiele widzów uznało jego postać za irytującą oraz flegmatyczną. Może jest w tym trochę prawdy, ale dla mnie nie były to wady. Dobrze mi się oglądało postać, która jest odmienna od tego co serwują nam inne seriale. Ale faktem jest też, że Quentin najlepiej wypada w wspólnych scenach z Pennym, zwłaszcza jak za podkład muzyczny robi im Taylor Swift.


Po za tym nie tylko Coldwater musi zmagać się z własnymi problemami. Wszyscy bohaterowie są destrukcyjni i zagubieni, ale dzięki wspólnemu wrogowi - tajemniczej Bestii - zdobywają wspólny cel. Muszą znaleźć sposób na pokonanie potężnego przeciwnika, podszkolić swoje magiczne umiejętności i odszukać drogę do Fillory.
Jednym z ciekawszych wątków serialu jest historia Julii. Mimo że nie zdołała się dostać do Brakebills wydaje się o wiele potężniejszą czarownicą niż uczniowie magicznego uniwersytetu. Jest ambitna, zawzięta i nie boi się ryzykować. Chęć zdobycia coraz większej mocy z czasem przysłania jej wszystko inne i nie wychodzi jej to na dobre, ale mimo wszystko nie da się jej nie kibicować.


Trudno też nie lubić wspomnianego wcześniej Penny'ego. Choć z początku może się wydać tylko aroganckim ćpunem, z kolejnymi odcinkami pokazuje nam swoją lepszą stronę, nie tracąc przy tym ciętego poczucia humoru i uroku osobistego.
Zresztą z każdym epizodem dowiadujemy się o postaciach coraz więcej, pokazują nam zupełnie inne twarze niż w pierwszej chwili, przechodzą niesamowite przemiany. Nie tylko wcześniej wymienieni Quentin, Julia czy Penny, ale też Margo i Alice, a przede wszystkim Elliot.


Początkowo nierówny serial, gdzie słabsze wątki splatały się z genialnymi scenami, od piątego odcinka stał się jak dla mnie chyba najlepszą premierą tego sezonu. W przeciwieństwie do podobnego tematycznie serialu Shadowhunters, tutaj efekty specjalnie nie trącały kiczem i tandetą, a nawet wypadły naturalnie. Aktorstwo też według mojej opinii było na całkiem dobrym poziomie. Nie mogę niestety porównać produkcji do książkowego pierwowzoru, bo nie miałam okazji go przeczytać.
Ale największym plusem serialu było to, że nie bał się poruszać kontrowersyjnych i delikatnych tematów - depresji, uzależnień, a nawet molestowania czy gwałtu. Produkcja miała dość mroczny klimat i nie usiłowała nas przekonać, że wszystko się w końcu ułoży. Choć nie brakowało też scen, przy których można było się pośmiać.
Finał sezonu zostawił nas w mocnej niepewności i szoku. Pozostaje nam czekać na drugi sezon, który na szczęście został potwierdzony. Jeśli ktoś nie był pewny czy warto sięgnąć po The Magicians - ja polecam serial z całego serca i bez wahania daję mu mocne 9/10.

4 komentarze:

  1. Świetna recenzja, odzwierciedla moje uczucia do serialu i również czekam na kontynuację! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja właśnie jakoś nie dałam rady dociągnąć sezonu do końca. Sama nie wiem czemu, lubię takie klimaty, jednak tutaj coś mi nie pasowało. Na pewno Quentin, po prostu nie mogłam go znieść. Jedyna dobra scena z nim, to kiedy zaczyna śpiewać Taylor Swift w tym kółku, w odcinku gdzie był w tej drugiej rzeczywistości jakby.
    Ale recenzja bardzo dobra, myślę że zależy kto co lubi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i mnie do niego przekonałaś!

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama recenzja swietna, ale nie myslałyście o zatrudnieniu bety? Czasem występują drobne błędy gramatyczne, interpunkcyjne, fleksyjne, czy po prostu składniowe, które oczywiście nie rażą jakoś wyjątkowo, ale można je wyeliminować ażeby podnieść jakość postów :D

    OdpowiedzUsuń